Zalety: Zalety: czysto; przepiękna okolica (Nowica i Beskid Niski)
Wady: Osada Kabardia miała stanowić dla nas bazę wypadową na tzw. majówkę. Skład: 3 kolarzy
amatorów, biegaczka – amatorka i jednocześnie mama 6 -letniego brzdąca, który był ostatnim
członkiem ekipy, łącznie 5 osób. Nie ukrywam, że zdecydowaliśmy się na to miejsce zachęceni
pozytywnymi opiniami na bookingu, z tej przyczyny opiszę moje subiektywne wrażenia, ku
przestrodze.
Lokalizacja: Osada Kabardia położona jest nieco z boku urokliwej Nowicy. Dojazd realizowany po
szutrowej drodze do…. no właśnie…. wysiadasz z samochodu i jesteś przekonany, że to nie jest to
miejsce bo widzisz zaniedbany plac budowy. Okazuje się, że jeśli zaryzykujesz i wejdziesz w głąb
znajdziesz miejsce noclegu.
Miejsce: Jest malutkie, panuje niesamowita ciasnota. To co uderza to fakt, że wszystkie ściany są z
dykty, nie musisz podnosić głosu, żeby rozmawiać z osobą znajdującą się w drugim pokoju i to mimo
zamkniętych dwóch par drzwi. Jak sobie możecie wyobrazić taka akustyka może być nieco krępująca
np. przy korzystaniu z toalety.
Wady: Wady cd:
Zasady i właścicielka: To był najsłabszy punkt. Właścicielka jest nieprzyjazna i zrobiła na nas wrażenie
zwyczajnie chciwej osoby. 5 członek ekipy (jego obecność była uzgodniona wcześniej z właścicielką)
spał na sofie w mikro części dziennej. Nie dostał nawet prześcieradła czy kołdry, spał pod kocem.
Mimo to właścicielka uznała, że należy się za jego nocleg 70 zł dziennie, czyli 210 zł za trzy noce
(spójrzcie, że takiej progresji nie przewiduje nawet booking). To poczucie bycia głupim turystą, z
którego można ciągnąć kasę potęguje fakt, że w całym „apartamencie” jest się otoczonym
„cenówkami”. Serio, każdy rysunek na ścianie ma doczepioną cenę.
Z właścicielką nie idzie się dogadać, jest naprawdę niemiła. Drugiego dnia nie otrzymaliśmy
zamówionych śniadań mimo tego, że zgodnie z prośbą właścicielki pieniądze za nie zostawiliśmy w
przedsionku przed jej drzwiami. Pani w ogóle nie czuła się w żaden sposób odpowiedzialna za swoje
zobowiązania, czy za nasz zmarnowany czas – jak głupki czekaliśmy do 9 na śniadanie. Kolarze
zrezygnowali, a koleżanka myśląc o dziecku powiedziała, że poczeka na śniadanie. Pani przekazując
jej tacę stwierdziła, że w związku z naszym zachowaniem „ w ogóle nie powinna robić jej śniadania”.
Ogólne wrażenie: słabo, nie oczekiwaliśmy, że ktoś się będzie nami zajmował, ale zachowanie
właścicielki, jej zasady, ciasnota i brak prywatności to są rzeczy, które moim zdaniem mówią na nie
temu miejscu. To jest miejsce, w którym gości nie pyta się jakie mają plany, ale „kiedy was wszystkich
nie będzie bo chcę spuścić psa”. Lepszym chyba nawet podsumowaniem będzie, że o imię 6 – latka
właścicielka zapytała 4 dnia – w dniu wyjazdu.