Zalety: Obiekt wygląda na dopiero wyremontowany i wciąż trwają prace w siedlisku, więc powinno być coraz lepiej. Usytuowanie jest w samym środku niczego na skraju lasu i trzeba zjechać z głównej drogi i końcową trasę pokonać ponad kilometrową drogą gruntową. Wrażenie robi nocna iluminacja wokół ogrodzenia ogromnej (naprawdę ogromnej) posiadłości. Właścicielka mocno się stara bardzo dobrze przywitać i ugościć przyjezdnych. Otrzymując gratisowy kieliszek nalewki przyszło mi do głowy, że zaraz wyskoczy ekipa telewizyjna programu o turystyce. W pokoju wszystko jest nowe i wyraźnie widać, że nawet meble są wykonane pod zamówienie. Nawet pościel ma firmowy haft. Można naprawdę odpocząć w ciszy i spokoju na zagospodarowanym terenie, tym bardziej, że psy gości są zakazane w obiekcie za co daję bardzo duży plus. Dzięki temu nie zjeżdżają się rozwydrzone rodzinki z całym dobrostanem. We wcześniejszych opiniach czytałem narzekania na powolny internet i komary. Ciężko, żeby na odludziu był poprowadzony światłowód, a na Mazurach nie było komarów, ale dzięki temu odfiltrowuje się gości, którzy nie wiedzą do czego służy odpoczynek z daleka od wszystkiego. Generalnie polecam na samotne zregenerowanie nerwów.
Wady: A teraz trochę krytyki. Mam nadzieję, że właściciele wezmą ją jako darmową, ale cenną podpowiedź jak polepszyć usługę i dzięki temu mieć więcej klientów. Brama wjazdowa. Nie, główna oświetlona brama wjazdowa nie jest dla gości. Dla gości jest ciemna zarośnięta świerkami dziura w płocie kilka metrów dalej. Parking dla gości mimo, że ma latarnie, to nie są one włączone i panuje tam mrok. Trochę mało komfortowe wypakowywanie auta po przyjeździe późnym wieczorem i lekkie obawy o bezpieczeństwo auta i swoje. Pokoje niestety nie mają klimatyzacji. Przy letnich temperaturach ciężko się śpi. Komary i inne robactwo faktycznie przeciska się do pokoju mimo założonej siatki w oknach, ale prywatny odstraszacz komarów chemiczny w gniazdku rozwiązuje problem. Szkoda, że zamiast odstraszaczy komarów właściciele poinstalowali w gniazdkach odświeżacze powietrza. A dlaczego? Z powodu wysokich temperatur w pokojach poduszki, kołdry i materace są przepocone na wylot i strasznie cuchną. Niestety wymieniane i prane są tylko poszewki. Kolejną bolączką są podane śniadania. Jadalnia jest malutka i mało komfortowa. Jednego dnia Rosjanin z litewskim paszportem, który się zatrzymał z rodziną na jedną noc, załadował się na śniadanie do jadalni ze swojego pokoju w slipkach i boso. Generalnie było tam ciasno i nieprzyjemnie. Co do ceny śniadania - w Warszawie i Łodzi w hotelu czterogwiazdkowym za śniadanie dla trzech osób musiałem zapłacić 85zł i była jakość, wybór i ilość. Właścicielka Mazurskiego Diamentu zaproponowała śniadanie dla dwóch osób dorosłych i dziecka za 135zł. Byłem pewien, że to cena za dwa śniadania, bo miałem rezerwacje na dwie noce. Nie. To cena za jedno śniadanie z czerstwym chlebem, bez bułek, przeterminowanym o tydzień jednym jogurtem dla trzech osób i jajecznicą bez dodatków. Wspomniany wcześniej Rosjanin poprosił o jajecznicę z szynką, to kucharka odpowiedziała mu, że ma już szynkę wystawioną. Być może takie faux pas, było zamierzone za te slipy i bose stopy w jadalni.